że mi ktoś kazał, robiłem to z<br>własnej, nieprzymuszonej woli. Nieraz już z miską w ręku babka czy<br>wujenka Jadwinia, czy wujek Stefan albo wujek Władek zmierzali do<br>Kruczka, to im wyrywałem, że sam zaniosę, bo za każdym razem czułem się<br>wyróżniony, gdy Kruczek na mój widok zrywał się, skakał, obłapiał mnie<br>za nogi, nie dając mi tej miski donieść do budy, i aż skamlał z<br>radości, jakby ta jego radość była z mojego powodu. I to dzięki wujence<br>Jadwini, bo już pierwszego dnia, ledwo w progi dziadków weszliśmy,<br>babka rozstawiała właśnie na stole talerze do obiadu, a wujenka<br>Jadwinia szykowała