Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Polinę po raz ostatni. Ach, Pola, Polina, jakie dziwne jest życie, że trzeba się ciągle z kimś rozstawać.

Gdy matka zawołała mnie na obiad, ciężko westchnąłem.

Polina spojrzała mi w oczy i musiała widać dostrzec w nich wielki smutek, gdyż nagle powiedziała:

- Jaki z ciebie głuptas... Leć do domu... Po obiedzie pójdziemy do ogrodu...

W ogrodzie panowała cisza. Pachniały akacje. Był ciepły wiosenny dzień, tylko obłoki raz po raz przysłaniały słońce. Pola usiadła na murawie, a ja leżąc obok oparłem głowę na jej kolanach i spoglądałem w niebo. Nad nami szumiały jabłonie, od rzeki dobiegał gwar koblet piorących bieliznę oraz plaśnięcia
Polinę po raz ostatni. Ach, Pola, Polina, jakie dziwne jest życie, że trzeba się ciągle z kimś rozstawać.<br><br>Gdy matka zawołała mnie na obiad, ciężko westchnąłem.<br><br>Polina spojrzała mi w oczy i musiała widać dostrzec w nich wielki smutek, gdyż nagle powiedziała:<br><br>- Jaki z ciebie głuptas... Leć do domu... Po obiedzie pójdziemy do ogrodu...<br><br>W ogrodzie panowała cisza. Pachniały akacje. Był ciepły wiosenny dzień, tylko obłoki raz po raz przysłaniały słońce. Pola usiadła na murawie, a ja leżąc obok oparłem głowę na jej kolanach i spoglądałem w niebo. Nad nami szumiały jabłonie, od rzeki dobiegał gwar koblet piorących bieliznę oraz plaśnięcia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego