radością napawało go przeświadczenie, że w każdej chwili może, jeśli tylko napadnie go ochota, znaleźć się w innych stronach, wśród innych ludzi, nowych krajobrazów, w zakątku ziemi, którego jeszcze nie oglądał. Sam się dziwił, skąd w nim, potomku chłopów ukraińskich, przywiązanych do własnego spłachcia czarnej gleby, wziął się nieposkromiony duch obieżyświata. Podejrzewał, że w mrokach jego rodowodu wędrował strumyczek krwi cygańskiej, starzy chłopi powiadali, że nie ma lepszych kochanek niż Cyganka, może więc któryś jego jurny przodek postanowił to sprawdzić. Nie wiedział tylko, czy nieustanne wędrowanie sprawia Cyganom tyle niekłamanej radości, co jemu, Samowałowowi, przenosiny z Zaporoża nad Bajkał czy z