Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
zawodowe sekrety przejmował syn od ojca, a wnuk od nich obydwu. Potrafili doskonale udawać ślepców, chromych, a już najłatwiej niemowy. Zimowali w domu, a latem wyruszali w trasę: od jarmarku do jarmarku, od odpustu do odpustu, jako że mieli dobrze zakarbowane w pamięci ich terminy, jak również adresy przychylnych takim obieżyświatom dworów czy szczodrych wsi. Wiedzieli, gdzie brać ludzi na litość, gdzie na pobożne pieśni, gdzie na opowiadanie legend czy "nowinek" łaknącym wieści ze świata.
Zdarzali się i oszuści "podwójni": szpiedzy udający dziadów proszalnych. Dobrze pamiętamy też fortel Zagłoby, gdy wraz z Heleną Kurcewiczówną znalazł się "w ostatnich terminach" - po prostu
zawodowe sekrety przejmował syn od ojca, a wnuk od nich obydwu. Potrafili doskonale udawać ślepców, chromych, a już najłatwiej niemowy. Zimowali w domu, a latem wyruszali w trasę: od jarmarku do jarmarku, od odpustu do odpustu, jako że mieli dobrze zakarbowane w pamięci ich terminy, jak również adresy przychylnych takim obieżyświatom dworów czy szczodrych wsi. Wiedzieli, gdzie brać ludzi na litość, gdzie na pobożne pieśni, gdzie na opowiadanie legend czy &lt;q&gt;"nowinek"&lt;/&gt; łaknącym wieści ze świata.<br>Zdarzali się i oszuści &lt;q&gt;"podwójni"&lt;/&gt;: szpiedzy udający dziadów proszalnych. Dobrze pamiętamy też fortel Zagłoby, gdy wraz z Heleną Kurcewiczówną znalazł się &lt;q&gt;"w ostatnich terminach"&lt;/&gt; - po prostu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego