Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
głowę i szybko znikał w bocznej uliczce.

Pochwaliłem się Plujowi książkami, które przeczytałem. Uśmiechnął się przyjaźnie:

- A ja czytam Moliera w oryginale.

Poczułem się zdruzgotany. Daleko mi jeszcze było do Moliera!



Spoglądałem na nią, na tę Polinę, która przez tyle lat panowała nad moją wyobraźnią, która kładła się niepostrzeżenie jak obłok na wszystkie dni mojego życia. Jeszcze nie tak dawno porównywałem ją z Nataszą Rostową. Jeszcze nie tak dawno wracając ze szkoły włóczyłem się po Wielkiej Wasilkowskiej, żeby ją spotkać. Byłem zaczarowany powabem jej zmiennych nastrojów, poetycznością, dziewczęcym marzycielstwem... Leonid, "piekielnie mądry" barbarzyńca, roztrzaskał jak porcelanową wazę jej delikatny wewnętrzny świat
głowę i szybko znikał w bocznej uliczce.<br><br>Pochwaliłem się Plujowi książkami, które przeczytałem. Uśmiechnął się przyjaźnie:<br><br>- A ja czytam Moliera w oryginale.<br><br>Poczułem się zdruzgotany. Daleko mi jeszcze było do Moliera!<br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Spoglądałem na nią, na tę Polinę, która przez tyle lat panowała nad moją wyobraźnią, która kładła się niepostrzeżenie jak obłok na wszystkie dni mojego życia. Jeszcze nie tak dawno porównywałem ją z Nataszą Rostową. Jeszcze nie tak dawno wracając ze szkoły włóczyłem się po Wielkiej Wasilkowskiej, żeby ją spotkać. Byłem zaczarowany powabem jej zmiennych nastrojów, poetycznością, dziewczęcym marzycielstwem... Leonid, "piekielnie mądry" barbarzyńca, roztrzaskał jak porcelanową wazę jej delikatny wewnętrzny świat
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego