że ktoś, kogo nie widzą, widzi ich i słyszy...<br>Dopiero następnej nocy ojciec zapukał do dworskich okien i obudził dziedzica i dziedziczkę, przepraszając, że ich obudził w nocy, i spytał, czy nie moglibyśmy się zatrzymać w oborze? Dziedzic pozwolił, tylko na dzień kazał nam się przenieść do spichrza, bo do obory wchodziło w dzień zbyt wielu ludzi. Dziedziczka dała ojcu chleba i mleka, i ciepłą chustę dla mamy, a dla mnie rękawiczki i szalik.<br>Leżeliśmy w dworskiej oborze, a w dzień pomiędzy workami w spichrzu i słuchaliśmy okrzyków parobków, głosów koni i krów, skrzypienia żurawia na majdanie i dzwonienia wiader. Wydawało