było wzruszenie: "żona... pańska żona..." <br><br>- A operacja...? <br>Pytam, choć wiem, że tego, co pragnę usłyszeć, usłyszeć nie mogę. Profesor znów zdjął okulary, popatrzył na mnie jakoś tak uważniej i powiedział ze smutkiem, ale nie bez nadziei: <br>- Operacja nie daje żadnej gwarancji. Daje tylko szansę. <br><br><br>Idę Alejami. Coś dławi w gardle, obręczą ściska serce - trwoga miesza się ni to z radością, ni to zdumieniem: "żona"... <br>Zerkam w szyby wystawowe. Patrzę na swoje odbicie i myślę: "Więc ja mógłbym mieć żonę... więc ja mógłbym być mężem... więc wyglądam jak ktoś, kto może być mężem..." Widzę patykowatą sylwetkę, kosmyk sterczących włosów, "koguta", z którym