blisko, jakby za ścianą, ozwał się brzęk instrumentów muzycznych. Szmer dolatujący z dołu przeszedł w nieregularny hałas - zabrzęczały widelce i noże, zadźwięczało szkło. Romek ostrożnie zbliżył się do okna. Ujrzał wielką salę pokratkowaną stołami i mnóstwo ludzi <page nr=18>.<br>Z początku nie mógł rozróżnić, co jest rzeczywiste, a co się w lustrach odbija. Znów zapaliły się światła, tuż obok, na balkonie orkiestra zagrała marsza - to Romka do pewnego stopnia przeraziło. W głębi sali ujrzał Fryca stojącego za błyszczącymi pompami czy czymś w tym rodzaju. Posłał mu uśmiech, ręką dawał znaki, ale Fryc ani głową nie skinął, choć pewne, że widział. W tłumie, na