poniżej zostały dolomitowe Smytniańskie Panienki. Ścieżka przez Kościeliską biegła równym ściegiem w dół, w stronę niewidocznych Kir, z prawej strony zaraz za mostkiem ginęła w lesie. Schroniska nie było widać. Taternicy gdzieś znikli, co świadczyło, że otwór jaskini jest już niedaleko. Perć, prowadząca do wejścia, była dość stroma, ale wyraźnie odcinała się wśród trawy.<br>W głębi jaskini słychać było odchodzące coraz dalej głosy, przenoszone do wejścia przez dudniące echo. Zaczekał, aż poprzednicy odejdą w głąb i siedząc na kamieniu u wejścia próbował uspokoić oddech. Schodzenie ze szlaku, zwłaszcza pod górę, nie było może najlepsze dla jego skołatanego serca, z drugiej jednak strony