się nie pojawił. Rozmawiałem przez telefon z mamą, która była w znakomitym humorze (jak zawsze, kiedy miewam kłopoty), i z Renią, która dla odmiany bardzo się denerwowała; była gotowa rzucać wszystko i przyjeżdżać do Warszawy. Poprosiłem, żeby się z tym wstrzymała. Mój telefon musiał być na podsłuchu, więc wypowiadałem się ogólnikami. <br>W poniedziałek rano stwierdziłem, że byłem śledzony. Ciemny opel zaparkowany na rogu ulicy ruszył za mną, gdy wyjechałem z garażu. Trzymał się blisko mnie na Wilanowskiej, widziałem go w lusterku, kiedy skręciłem w Sobieskiego w stronę Śródmieścia. Na Mokotowie zrobiłem eksperyment: odbiłem w prawo w Chełmską, potem w lewo w