Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Spać... Spać... Spać...
Do usłyszenia, synku.
Do jutra...
Spałem?
Może i spałem.
Bo watażka targał mnie za ramię, kazał szybko wstawać, iść na śniadanie.
Bałem się jego kosego spojrzenia.
Podrzuca swój mołojecki czub i świdruje człowieka na wylot.
A gada przez zaciśnięte zęby.
Jestem jeszcze jednym narowistym koniem, którego potrafi okiełznać.
Wiem o tym aż za dobrze, brak mu tylko nahajki, jaką widywałem na Zaporożu, chyba że chowa ją pod ściągniętym w pasie fartuchem.
Zerwałem się z łóżka jak sprężyna, aż odskoczył i przyczaił się natychmiast, gotów mnie poskromić, ale ja już byłem poskromiony przez drański ból rozjątrzonych pośladków, więc stęknąłem
Spać... Spać... Spać...<br>Do usłyszenia, synku.<br>Do jutra...<br>Spałem?<br>Może i spałem.<br>Bo watażka targał mnie za ramię, kazał szybko wstawać, iść na śniadanie.<br>Bałem się jego kosego spojrzenia.<br>Podrzuca swój mołojecki czub i świdruje człowieka na wylot.<br>A gada przez zaciśnięte zęby.<br>Jestem jeszcze jednym narowistym koniem, którego potrafi okiełznać.<br>Wiem o tym aż za dobrze, brak mu tylko nahajki, jaką widywałem na Zaporożu, chyba że chowa ją pod ściągniętym w pasie fartuchem.<br>Zerwałem się z łóżka jak sprężyna, aż odskoczył i przyczaił się natychmiast, gotów mnie poskromić, ale ja już byłem poskromiony przez drański ból rozjątrzonych pośladków, więc stęknąłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego