zupełnie nie zachęcające... A może wleciał przez strych? Obok mieszkania na poddaszu były dwa przepastne, niskie strychy, na których było wszystko i nic, gdzie straszyło i gdzie można było wejść na dach, by stamtąd popatrzyć na spory kawał miasta, dalekie lasy i pola, no i do ogrodu sąsiadów, gdzie czasem opalała się prawie naga Wiesia. Na lokatorskim strychu (bo drugi, wykorzystywany przez gospodarzy, był stale zamykany na kłódkę) stała wielka skrzynia na piasek przeciwpożarowy, do której załatwiały się koty, dalej leżały w kurzu stare narzędzia ogrodnicze, połamane łóżka w ilościach, które mogłyby wskazywać na to, że był tu kiedyś szpital albo