potrzebni - mówi Joanna Pachlicka, psycholog. Najbardziej poszkodowani są ci niedołężni. - Nie nawiązują kontaktu z otoczeniem, są apatyczni - dodaje psycholog. Zdani wyłącznie na opiekunów, staruszkowie umierają w samotności. Nie są tak chorzy, żeby leczyć ich w szpitalach, nie są też umierający, żeby przyjęto ich do hospicjum. Pozostaje dom starców, a tu opieka często pozostawia wiele do życzenia. - Nie demonizujmy - uspokaja Pachlicka. - Odwiedzałam domy starców, w których pensjonariusze czuli się lepiej, niż we własnym domu. Istotne jest, żeby takie domy funkcjonowały we właściwy sposób, a nie tak, jak to ma miejsce u nas.<br><br><tit>Droga przez piekło</><br><br>O prywatnych domach opieki opowiada Jadwiga Sokołowska