który go niepokoi. Jest to jak gdyby jakaś blokada, wewnętrzny zatwardziały opór. Poza tym stwierdził jeszcze, wciąż pełen obaw, że traktuję przy tym niemal całe otoczenie jak potencjalnych przeciwników, a w stanach słabości wręcz wrogów. Zatrzaskuję się w sobie jak w skorupie, pełna jednocześnie niewyładowanych agresji. Opieram się wszelkim przeciwnościom ostro i bezwzględnie, ale samotnie. Jestem jak ten wbijany w cegłę niezbyt solidny, już nadpęknięty klin. <br>I proszę, jak zgrabnie wybrnął. Znów stanął na wysokości zadania. Muszę jednak przyznać, że ze swoimi spostrzeżeniami trafił bez pudła. Faktycznie, jestem trochę jak ten przytoczony klin, a jeszcze bardziej jak zardzewiały zacięty scyzoryk. Pożytku