Typ tekstu: Książka
Autor: Worcell Henryk
Tytuł: Zaklęte rewiry
Rok wydania: 1989
Rok powstania: 1936
Rudek, ale ja płacę.
- Głupstwo. Poszukamy coś, jak myślisz?
- Tak, ale do mojego mieszkania nie można, bo wiesz...
- No, to do hotelu; w "Narodowym" mam znajomego portiera.
Prosto z baru udali się na Planty. Była godzina dziesiąta. Głównymi alejami różnorodny tłum posuwał się z wolna w obu kierunkach. Tu i ówdzie, szczególnie w miejscach mało oświetlonych i osłoniętych drzewami, spacerowały kokoty. Z daleka można je było poznać po krótkich sukniach, żakiecikach, papierosach, którymi zaciągały się szybko i nerwowo, po ich ruchach, staniu w miejscu i obracaniu się wkoło, wreszcie po czymś nieuchwytnym, .im tylko właściwym.
W kilkanaście minut później obaj pikole
Rudek, ale ja płacę.<br>- Głupstwo. Poszukamy coś, jak myślisz?<br>- Tak, ale do mojego mieszkania nie można, bo wiesz...<br>- No, to do hotelu; w "Narodowym" mam znajomego portiera.<br>Prosto z baru udali się na Planty. Była godzina dziesiąta. Głównymi alejami różnorodny tłum posuwał się z wolna w obu kierunkach. Tu i ówdzie, szczególnie w miejscach mało oświetlonych i osłoniętych drzewami, spacerowały kokoty. Z daleka można je było poznać po krótkich sukniach, żakiecikach, papierosach, którymi zaciągały się szybko i nerwowo, po ich ruchach, staniu w miejscu i obracaniu się wkoło, wreszcie po czymś nieuchwytnym, .im tylko właściwym.<br>W kilkanaście minut później obaj pikole
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego