Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 11
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1976
rozprawę.
Wieczorem w dzień przysięgi kilkadziesiąt osób pojechało poza teren poligonu, by pomagać w gaszeniu pożaru lasu. Następnego dnia rano, w sobotę 3. 7, oznajmiono nam, że są pożary na terenie poligonu i wszyscy mają jechać, by je gasić. Pojechaliśmy. Zawieziono nas w głąb poligonu; wszędzie na horyzoncie widać było palące się lasy. Gasiliśmy przez cały dzień palące się zagajniki, łąki i młodniaki, pętając się wyraźnie bez żadnego planu po obszarze kilkuset km2, w poczuciu pełnej bezradności, bezsensu i niebezpieczeństwa. Skrajny idiotyzm. Sto kilkadziesiąt osób nienadzwyczajnej kondycji fizycznej i bez jakiegokolwiek przeszkolenia, mających za całe przeciwpożarowe wyposażenie łopaty i parę siekier, wożonych
rozprawę.&lt;/&gt;<br>Wieczorem w dzień przysięgi kilkadziesiąt osób pojechało poza teren poligonu, by pomagać w gaszeniu pożaru lasu. Następnego dnia rano, w sobotę 3. 7, oznajmiono nam, że są pożary na terenie poligonu i wszyscy mają jechać, by je gasić. Pojechaliśmy. Zawieziono nas w głąb poligonu; wszędzie na horyzoncie widać było palące się lasy. Gasiliśmy przez cały dzień palące się zagajniki, łąki i młodniaki, pętając się wyraźnie bez żadnego planu po obszarze kilkuset km&lt;hi rend="upper"&gt;2&lt;/&gt;, w poczuciu pełnej bezradności, bezsensu i niebezpieczeństwa. Skrajny idiotyzm. Sto kilkadziesiąt osób nienadzwyczajnej kondycji fizycznej i bez jakiegokolwiek przeszkolenia, mających za całe przeciwpożarowe wyposażenie łopaty i parę siekier, wożonych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego