się nie zdziwił, jakby wiedział, że mnie spotka wracającego z sadu. I<br>może to, że go tak łatwo spotkałem, nie w żadnym cieniu ani w żadnym<br>moim przeczuciu, lecz w obejściu, jakby krów wyszedł dojrzeć, tak<br>zwyczajnie i nieoczekiwanie, gdy już ostatnia nadzieja mnie opuściła,<br>gdy już doznałem przez chwilę pamięci po nim, więc może to sprawiło, że<br>miast się ucieszyć, zawód jakby odczułem, że gdybym mógł, starłbym<br>sobie jego widok z oczu, a najchętniej wróciłbym w sad do swojego<br>niepokoju o niego i swojej nadziei.<br> - Chodź jeść, synu - powiedział, przystając. - Wszystko stygnie.<br> - Szukałem cię - powiedziałem z wyrzutem.<br> Spojrzał na mnie