sobą profesorów, zapach przemoczonych palt, seminaria, na których dyskutowano po łacinie, i całe stronice wykutych na pamięć starożytnych wierszy. Powracało jedno miejsce z Lukrecjusza, w którym mowa była o "płonących ścianach świata". Teraz płonął mur otaczający podwórko. Cegły, na których oparł dłonie, paliły, a płatki śniegu spadały mu na głowę, parząc go jak kropelki roztopionego oleju. "Lukrecjusz pisał w innym miejscu - pomyślał Mock - o miłości jako tragicznym i wiecznym niespełnieniu. O kochankach, którzy kąsają się wzajemnie, by po chwili znów marzyć o ponownych ugryzieniach". Przypomniał sobie historię beznadziejnie zakochanego rzymskiego poety, jednego z pierwszych počtes maudits, który popełnił samobójstwo w wieku