powitanie. Gdy ordynator zobaczył, że zamierza ją zabrać do Krakowa maluchem, zaprotestował stanowczo. Dostała karetkę reanimacyjną, choć jako żywo wówczas się jej nie należała.<br> Tym razem była kompletnie załamana, uwierzyła w złe moce, w ścigające fatum. Ludzie kojarzyli ją z nieszczęściem, niektórzy pękali ze śmiechu na wieść o jej kolejnym pechu. Koledzy z teatru próbowali ją z tym wszystkim oswoić. Słysząc karetkę na sygnale mówili: To na pewno Dymna znów miała wypadek, aaa, jesteś tu? Zdrowa? To przepraszam. Albo kiedy jechali na zagraniczne występy pytali: Aniu, którym autokarem jedziesz? Tym dla niepalących. W takim razie zespół tym drugim, za tobą, nie