zakneblowanego człowieka, rzemiennymi pętlami przykrępowanego do boków trumny za ręce i nogi. Wiedźmin pochylił się. Przyjrzał uważniej. I jeszcze raz, jeszcze uważniej. I zaklął. <br>- No, proszę - powiedział przeciągle. - A to siurpryza. Kto by się spodziewał? <br>- Ty go znasz, wiedźminie? <br>- Z widzenia - uśmiechnął się paskudnie. - Schowaj nóż, Milva. Nie rozcinaj mu pęt. To jest, jak widzę, wewnętrzna nilfgaardzka sprawa. Nie powinniśmy się wtrącać. Zostawimy go tak, jak jest.<br>- Czy ja dobrze słyszę? - odezwał się zza ich pleców Jaskier. Był wciąż jeszcze blady, ale ciekawość już przemogła inne emocje.<br>- Chcesz zostawić w lesie związanego człowieka? Domyślam się, że rozpoznałeś kogoś, z kim masz