I może nie zostałaby potraktowana z należytym szacunkiem, gdyby metr dalej nie leżała sobie w koleinie mała, zielona mina przeciwpiechotna. Pełnosprawna, jak twierdzili pirotechnicy. Gubała zawiózł ich tam osobiście, miał więc okazję przyjrzeć się operacji przed i po Wielkim Przełomie.<br>Wiedział, czego szukać, więc bez trudu odnotował moment zderzenia się pierścienia obławy z niewidzialną ścianą. W chwili, gdy z radioodbiorników padło ostrzeżenie przed minami, zatrzymały się niemal wszystkie jadące polnymi drogami kolumny, a tyraliery czeszących las piechurów najpierw zastygły, a potem, wykonując skomplikowane manewry, spłynęły najbezpieczniejszymi szlakami ku zbawczemu asfaltowi. Nie wszystkie. Może nawet więcej policjantów szło, niż zawracało, ale nie