Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Super Express
Nr: 25/2
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
lubiany anglista z katolickiego liceum w Chorzowie. Maciej Brania ze swoim synem Adamem obsługiwali klientów. CPN stoi na odludziu, kilkaset metrów dalej są bloki, obok ogródki działkowe.

Napadnięci "lutowali"

- Gość wszedł do pomieszczenia, w którym siedzimy. Na twarzy miał kominiarkę. Przystawił mojemu synowi jakiś przedmiot do brzucha, wyglądało to na pistolet gazowy. Powiedział, że to napad - Maciej Brania jest rosłym mężczyzną koło pięćdziesiątki. - Spojrzałem na niego, na syna. Krzyknąłem do Adama: "Lutujemy!", Ruszyliśmy na gościa. Sprowadziliśmy go do parteru i trzymaliśmy na ziemi do czasu przybycia policji. - Maciek się wkurzył, bo facet groził jego synowi. Każdego ojca by poniosło - wtrąca Janusz
lubiany anglista z katolickiego liceum w Chorzowie. Maciej Brania ze swoim synem Adamem obsługiwali klientów. CPN stoi na odludziu, kilkaset metrów dalej są bloki, obok ogródki działkowe.<br><br>&lt;tit&gt;Napadnięci "lutowali"&lt;/&gt;<br><br>- Gość wszedł do pomieszczenia, w którym siedzimy. Na twarzy miał kominiarkę. Przystawił mojemu synowi jakiś przedmiot do brzucha, wyglądało to na pistolet gazowy. Powiedział, że to napad - Maciej Brania jest rosłym mężczyzną koło pięćdziesiątki. - Spojrzałem na niego, na syna. Krzyknąłem do Adama: "Lutujemy!", Ruszyliśmy na gościa. Sprowadziliśmy go do parteru i trzymaliśmy na ziemi do czasu przybycia policji. - Maciek się wkurzył, bo facet groził jego synowi. Każdego ojca by poniosło - wtrąca Janusz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego