się sobą, dbała o siebie i swoją urodę całymi dniami. Z determinacją i perfekcją organizacyjną, właściwą jej narodowi, kształtowała samą siebie i pielęgnowała, traktując zawód aktorki jak posłannictwo. Codziennie rano budziła mnie muzyka Mozarta. Wychylałam się z okna i obserwowałam, a ze mną wszyscy goście hotelowi, jak w luźnym stroju pląsała po ogrodzie w takt tej muzyki. Fotografowała się sama polaroidem z samowyzwalaczem co godzinę, wklejała zdjęcia do "albumu kontroli, opieki i rozwoju", notowała wszystko, co czuje i myśli w momencie fotografowania się. Nie miała dzieci, męża, psa ani kwiatka. Powiedziała mi, że nie będzie miała, bo traktuje siebie poważnie. Nie