zupełną obojętność, przeżuwały ospale gumę do żucia. Były kul w porównaniu z rozgorączkowanymi kobietami dojrzałymi, w garsonkach, w długich, wyprasowanych starannie spódnicach, z przypudrowanymi twarzami, z których i tak można było odczytać ich lata - spod makijażu przebijały się zmarszczki i ziemisty koloryt codzienności. Młodziutkie krowy były przy nich jakby z plastiku. To nie litość, broń Boże! Zygmunt czuł do tych starszych kobiet szacunek, gdyż w ich pełnym samobójczej determinacji zachowaniu czuło się heroizm. Niektóre przyszły z dziećmi, nie wiadomo - może nie miały ich z kim zostawić, może mąż znowu zapił. A może dziecko miało coś pomóc, choć przecież wiadomo, że dzisiaj