Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
patrzy na mnie jak na ścianę, ani słóweczka, trochę się zlękłam, ale pytam dalej, czy ona chora? Czy kogoś przywołać? Ale gdzie tam, grób, milczy. Teraz straszne czasy, ludzie fiksują na potęgę, kupa nieszczęścia, tyle śmierci dookoła. Słyszał pan nowinę, nie? Z samiutkiego ranka człowieka znowu zabili, te diabły, Łotysze, po pijaku zabili chłopaka, nic im nie był winien, a zabili, przez tory na sagę do domu szedł.
- Co mi pani tutaj o Łotyszach - prychnął Jassmont. Wziął Różę pod rękę, wytarł dłonią jej zimny policzek. Skierowali się w stronę domu. Ręka Róży była bardzo chłodna i zupełnie bezwolna. Zacisnął zęby. Baba nie
patrzy na mnie jak na ścianę, ani słóweczka, trochę się zlękłam, ale pytam dalej, czy ona chora? Czy kogoś przywołać? Ale gdzie tam, grób, milczy. Teraz straszne czasy, ludzie fiksują na potęgę, kupa nieszczęścia, tyle śmierci dookoła. Słyszał pan nowinę, nie? Z samiutkiego ranka człowieka znowu zabili, te diabły, Łotysze, po pijaku zabili chłopaka, nic im nie był winien, a zabili, przez tory na sagę do domu szedł.<br>- Co mi pani tutaj o Łotyszach - prychnął Jassmont. Wziął Różę pod rękę, wytarł dłonią jej zimny policzek. Skierowali się w stronę domu. Ręka Róży była bardzo chłodna i zupełnie bezwolna. Zacisnął zęby. Baba nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego