okna. Na pustej ulicy drżą porozrzucane, brudne gazety. Wiatr porusza firanką w otwartym oknie naprzeciwko. Czarny kulejący pies z podwiniętym ogonem przebiegł jezdnię. Ogląda się raz po raz trwożnie, jakby go ścigał hycel.<br> Z tamtej strony usłyszała daleki pomruk, zwielokrotnione echo szumu morza albo lasu. Śpiew! Mocny, zdecydowany, silny, który pobudza do szybszego marszu. Śpiew pewnych siebie umundurowanych mężczyzn. Zza rogu wyłania się zielonoszara masa.<br> Niemcy maszerowali w hełmach, z karabinami i plecakami, kolumna za kolumną. Nagle przestali śpiewać. Zbliżali się teraz bezgłośnie, wpełzali w twoją ulicę i tylko ich kroki dudniły, dźwięczały, budziły echa w bramach i podwórzach.<br> Podeszli... Możesz