staruszka, leży chora, nie może sama posługiwać się kroplomierzem", Basia uprzejmie odpowiedziała "rozumiem, rozumiem", ale się naburmuszyła nieco; inżynier wykorzystał sprzyjający moment, wstał, podszedł wzorcowym krokiem do okna i rzuciwszy okiem na podwórze poprosił żonę, by przyszła zobaczyć mnóstwo biegających dzieci; Basia rada nierada pokusztykała do okna, wyszedłem z mieszkania pod wrażeniem poskromienia Basi, idąc do okna nie była już poetyczną miłośniczką sztuki, lecz wyłącznie Suchą Nóżką. Winda, przejście korytarzem na podwórze, i pośród wrzeszczącej czeredy zobaczyłem Poldka, trzynastoletniego chłopaczka, specjalistę od rzutu kotem i innych rozrywek pacholęcych, który to chłopaczyna za fagasa u mnie (na akord) służył; stojąc pod murem, aby