odchodziła w gwar i ruch obozu.<br>Gawlikowski nie poznawał jej - gdzie się podziała dzika Wercia z Grzywna?<br>W obozie na Królewieckiej, przy kuchni Trzeciej Barykady zjawiła się "matka Weronika", dziewczyna dwudziestoparoletnia, szefowa pierwszej klasy, z twarzy taka sobie - ale zbudowana ! - podziwiały chłopaki - niech się schowa gipsowa bogini z parku, co podnieca w muszli dętą orkiestrę...<br>Miała teraz duże gospodarstwo, na dwieście osób, duże zadania i bodźce. Jej zaradność, jej skrzętność i ofiarność wśród ludzi rozkwitły. Czuła się rześko, w całej pełni sobą, wszak jej tutaj potrzebowano, widziała, że jest poważana, nawet adorowana.<br>Szesnastu chłopaków spełniało na wyrywki wszystkie jej <page nr=398> polecenia, szesnastu