się pochylamy ku klamce, ku muszli, kiedy wstajemy w nocy, by oddać mocz. Kurtka powieszona, można wpełznąć do norki, wyciągnąć nogi, wstrząsnąć się i wyciągnąć do bólu z jakiegoś pomieszania zimnych i ciepłych odczuć... Potem wtulić się, poszukać najmiększej piersi i zacząć powoli<br> <page nr=38><br> znikać. Zapadać się, połączyć się bezwolnie z pokornym dążącym rytmem, wyobrazić sobie jeszcze resztką tonącej przytomności, że czarny żelazny potwór, tocząc się po nieskończonych szynach, uparcie pruje mglisty i zimny przedświt, wioząc nas na jakąś kaźń, na jakieś niemiłosierne lekcje, a my w ciepłym kawałku wspomnienia poduszki możemy jeszcze cofnąć w niebyt tamto nieludzkie wstawanie, bieg na stację