nie oznaczało, że w K. lekarze byli gorsi, zaś w Warszawie zatrudniano same wzory sztuki lekarskiej. Ot, po prostu, stare jak świat ludzkie gadanie, jak widać silniejsze od realiów i zdrowego rozsądku. Dlatego lekarz rejonowy w K., nota bene znajomy pani Danuty W., nie zdziwił się i bez zbędnych pytań polecił ją swojemu koledze-chirurgowi w stolicy. A ten po prostu wziął ją do siebie na oddział.<br><q>"Nie trzeba mnie odwiedzać, szkoda wydawać na podróż. Mam pieniądze, więc sobie poradzę. Wy lepiej przypilnujcie dzieciaki, żeby w lekcjach się nie opuściły. A kiedy trzeba będzie mnie odebrać, zadzwonię."</> - przypomniała wydane przed wyjazdem