Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
małym bohaterem tego opowiadania. Po skończonej lekturze zamknąłem oczy. Zakochany chłopiec stał się mną, a jego ojciec przybrał postać mego ojca. To mój ojciec wysmagał śzpicrutą dziewczynę o twarzy Poliny.

Zaproszeni przez Leonida poszliśmy odwiedzić młodą parę. Polina, gościnna jak zawsze, sama nakryła do stołu i podała doskanałe bliny. Sama polewała je roztopionym masłem i nakładała każdemu na talerz różowe plastry wędzonego bałyka.

Po kolacji oświadczyła, że zadeklamuje nowe wiersze Briusowa, ale Leonid spojrzał na nią z wyrzutem:

- Wciąż tylko te wiersze i wiersze... Czarnosecinny terror szaleje... Kilka tysięcy rewolucjonistów zawisło na "stołypinowskim krawacie"... Doprawdy, nie czas teraz na słodkawą lirykę
małym bohaterem tego opowiadania. Po skończonej lekturze zamknąłem oczy. Zakochany chłopiec stał się mną, a jego ojciec przybrał postać mego ojca. To mój ojciec wysmagał śzpicrutą dziewczynę o twarzy Poliny.<br><br>Zaproszeni przez Leonida poszliśmy odwiedzić młodą parę. Polina, gościnna jak zawsze, sama nakryła do stołu i podała doskanałe bliny. Sama polewała je roztopionym masłem i nakładała każdemu na talerz różowe plastry wędzonego bałyka.<br><br>Po kolacji oświadczyła, że zadeklamuje nowe wiersze Briusowa, ale Leonid spojrzał na nią z wyrzutem:<br><br>- Wciąż tylko te wiersze i wiersze... Czarnosecinny terror szaleje... Kilka tysięcy rewolucjonistów zawisło na "stołypinowskim krawacie"... Doprawdy, nie czas teraz na słodkawą lirykę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego