Proszę, niech pan siada, panie dyrektorze.<br>Kotowicz rozejrzał się, gdzie położyć kapelusz. Umieścił go wreszcie na brzegu stołu, rękawiczki położył obok i zatrzymując w dłoniach laskę znów się dokoła począł rozglądać. Skromne, typowo mieszczańskie umeblowanie wskazywało, że pokój służył za jadalnię. Ale pod jedną ścianą stał z nie uprzątniętą jeszcze pościelą tapczan, w kącie zwykły stół do pracy i etażerka z książkami.<br>Kotowicz wywołał życzliwy półuśmiech na swojej wspaniałej, choć trochę przybladłej twarzy:<br>- Więc tutaj pan, że się tak wyrażę, rezyduje?<br>- Tak. Niestety. Mamy, jak pan widzi, bardzo ciasne mieszkanie.<br>- Wiem, wiem - skinął głową Kotowicz. - Wspominał mi kiedyś Janusz. To bardzo