nie ulegli stadnemu porywowi, z tym że u Toma owo opieranie się nie trwało długo, spostrzegłszy, iż nie zwracam na niego uwagi, począł spijać pszczele mleczko, najpierw dorośle, odginając od kubka paluszek serdeczny, a potem już zachłannie, obłapiając kubek całą dłonią; Ewa natomiast wytrwała w pogardzie dla słodyczy, ich brak powetowała sobie łechtaniem wnętrza mojej dłoni, "dzieci, prawdziwe dzieci" - szepnął do mnie inżynier. Pazerność Toma na pszczele mleczko nie wyszła mu na zdrowie, ledwo niedorostki pochłonęły resztę słodyczy, Tom czknął trutniem, owad ów krążąc nad pierwszą gitarą elektryczną Iks budził w niej wstydliwe rezonanse, ni to chichoty, ni to chrząknięcia. "Fiszki