ksiądz Bończa uklęknął na kazalnicy i zaraz:<br>- Zdrowaś Mario, łaskiś pełna, Pan z Tobą... - rozpoczął, nieruchomo zapatrzony w okno rozjarzone słoneczną światłością.<br><page nr=138> Lud na kościele osunął się ławicą bezwładną, społem; aż stęknęła posadzka od tego skwapliwego aktu nieprzeliczonych babskich i chłopskich kolan i zaraz rozległ się pobożny jazgot, chóralny w prędkim rytmie pomruk jakby gadających kamieni - Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławion owoc żywota Twojego, Jezus...<br>Przyklęknął i Derkacz, ale milczał; jakby zapomniał nagle zwyczajnych słów tej zdrowaśki świętej. Że miejsce miał ostatnie, na progu kościelnym, u drzwi kruchty, a wzrostem górował nad wszystkimi - widział przed sobą rozlegle a daleko, aż