swoje rzeczy z Kopenhagi?<br>- Nic nie zabierałam. Jadę prosto z Paryża. Dopiero za naszym szlabanem przestałam się bać.<br>- No więc powiedz wreszcie, co to było!<br>Milczałam przez długą chwile, zastanawiając się, jak on to przyjmie i czy znów powie, że sama jestem sobie winna. Uwierzyć mi chyba uwierzy, zna mnie przecież, a przynajmniej powinien znać. Winna, być może, istotnie jestem, komu innemu by się taki idiotyzm nie przytrafił, ale nie jestem pewna, czy to jest właśnie to, co chciałabym usłyszeć...<br>- Szczegóły zdradzę ci potem - powiedziałam. - Tego jest cholernie dużo. W skrócie wyglądało to tak...<br>Diabeł słuchał streszczenia nie okazując niedowierzania i