fotografiach, robionych prymitywnym aparatem. Są to przeważnie zdjęcia osób, często niedoświetlone, lub prześwietlone: ojca, macochy, brata, siostry, mnie samego, gości, a wśród nich dość ostra podobizna autora tych zdjęć i ofiarodawcy albumu, Zygmunta Hertza. <br> Na jednym ze zdjęć, nie nadającym się już zupełnie do reprodukcji - coś jakby smużka czereśniowej alei przecina pola ku fordońskiej szosie. I ta właśnie odrobinę ciemniejsza od tła kreska na małej, wyblakłej fotografii to jedyny widoczny ślad, jaki pozostał po owej pięknej aleji, którą przybyło tu moje dzieciństwo na parę słonecznych, beztroskich lat i odrobinę zatroskanych zim.<br> Ojciec, tak jak na to wygląda na wspomnianym zdjęciu, był