żonie w mgnieniu oka otrzeźwiła go niemal całkowicie. Zatrzymał się i odebrał ramię milicjantowi, który puścił go bez oporu, zwiedziony jego dotychczasowym łagodnym zachowaniem. Sądził, że chce może tylko zapalić papierosa albo coś w tym rodzaju...<br>Lesio nie wahał się ani sekundy. Jak spłoszony jeleń skoczył w bok i pognał przed siebie, kładąc w nogi wszystko, na co go było stać, nie bacząc, iż biegnie w kierunku przeciwnym rodzinnemu domowi. Dawno już umilkł za nim tupot butów milicjanta, kiedy wreszcie zatrzymał się, znacznie bliższy Bielan niż Mokotowa, na którym mieszkał.<br>Zanim o wpół do trzeciej dotarł do domu, zdążył sobie jeszcze przypomnieć