mi się, że nie mówisz prawdy.<br> - Chodziłam z Ulką, z Julkiem i Marianem! - powtarza Pestka wyzywająco i o <br>wiele głośniej, niż potrzeba.<br> Spojrzenie matki twardnieje, głos staje się jeszcze bardziej spokojny i zimny.<br> - Dlaczego tak krzyczysz? Bądź łaskawa mówić do mnie uprzejmiej.<br> Pestka chce jednak krzyczeć - to jej jedyna obrona przed uczuciem winy, która <br>w niej tkwi, i przed spojrzeniem matki, którego nie może znieść. Zrywa się od <br>stołu i, zarumieniona z gniewu, wykrzykuje, podniecając się własną niegrzecznością:<br> - O co ci właściwie chodzi? Że się spóźniłam?... No więc, spóźniłam się, tak! <br>Trzeba było wcale z obiadem nie czekać, mogę doskonale zjeść