ktoś ciągnąc trupa za nogi.<br>- Godzina nie minęła, jak zdezerterowała cała kompania. - Puścili?<br>- Rozbroili kanarków. Major Bari przyleciał ze swoimi, omal nie doszło do strzelaniny.<br>- Zatrzymał kilku. Reszta pouciekała. - Jeszcze parę metrów, i spokój.<br>- Mamo...<br>- Niteczko... - Co?<br>- Jak będzie z wrzosami?...<br>- Dobrze, pójdziemy, ale teraz uważaj, Kolumb, nasza kolej...<br>Chłopak przewraca się na zdrowy bok, podaje jej rękę. Pochylona ciągnie <page nr=323> go naprzód. Dopiero w tej chwili walczący z bólem Kolumb rozumie, że on sunie bezpieczny, ale jej nic nie kryje.<br>- Niteczko! - krzyczy. - Niteczko, padnij!<br>Ale już jest przy ciemnym, kuszącym spokojem włazie. Ona zstępuje szybko po stopniach. Już tylko ramiona i głowę