swe korony świerków las. Wszystkie szczyty pochyliły dumną skroń, Górskie stawy pomarszczyły modrą toń. Żleby, skały, turnie, szczyty, wszystko, hen! w jakiś twardy, nie przebyty wpadło sen I spowite w brylantową śniegu jaśń Cudną zda się i tęczową śni się baśń.<br><au>Stanisław Motyka</></><br><br>Granit był jego przyjacielem, niemym, choć pewnie przychylnym świadkiem jego największych sukcesów taternickich. Chodził po Tatrach zwinnie jak kot, wspinał się szybko, elegancko - jak wspomina Witold Paryski - przechodząc trudne partie skalne lekko, tak jakby nie sprawiały mu trudności. Był też pierwszym nie-góralem, który otrzymał blachę przewodnicką i autorem słynnego w kręgach taternickich lat 30. trawersu w poprzek