Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
zdejmować twarzowego kapelusika, by komuś nie zasłaniać, zresztą w sali panował przyjemny chłód, z parteru i niższych balkonów płynęły smugi błękitnawego dymu, rozpraszanego ostrym światłem projektora,
więc i ja sięgnęłam do kieszeni żakietu, i znalazłam paczkę angielskich papierosów "Capstan", i z wahaniem wyjęłam jednego, i potarłszy zapałką o oparcie fotela, przypaliłam sobie, i zaciągnęłam się, i - rzecz dziwna - nawet się nie zakrztusiłam, i poczułam się jak po pierwszym łyku rosyjskiej żubrówki w Esfahanie: dumna ze swojej dorosłości, tak jak kiedy odkryłam pierwsze włoski pod pachami i na podbrzuszu, i ogarnęło mnie teraz nieprzeparte pragnienie, by przylgnąć nim, by przylgnąć całym ciałem do
zdejmować twarzowego kapelusika, by komuś nie zasłaniać, zresztą w sali panował przyjemny chłód, z parteru i niższych balkonów płynęły smugi błękitnawego dymu, rozpraszanego ostrym światłem projektora,<br>więc i ja sięgnęłam do kieszeni żakietu, i znalazłam paczkę angielskich papierosów "Capstan", i z wahaniem wyjęłam jednego, i potarłszy zapałką o oparcie fotela, przypaliłam sobie, i zaciągnęłam się, i - rzecz dziwna - nawet się nie zakrztusiłam, i poczułam się jak po pierwszym łyku rosyjskiej żubrówki w Esfahanie: dumna ze swojej dorosłości, tak jak kiedy odkryłam pierwsze włoski pod pachami i na podbrzuszu, i ogarnęło mnie teraz nieprzeparte pragnienie, by przylgnąć nim, by przylgnąć całym ciałem do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego