warkoczyki, a Gogolek - jaki Gogolek? Marcinek - uczepił się nogi charta! Młodnieli, młodnieli z każdą chwilą! Kolejne gesty ich ciałek wymagały coraz większego wysiłku. W małych buziach słowa brzmiały niewyraźnie, kurczyły się w drobne zdania. Stąpali nieporadnie po podłodze, wymachiwali rączkami do góry, podskakiwali i upadali na pupy! Na pupy! Na pupy! Ledwo sięgając stołu, ściągali serwetki, zgniatali kawałki chleba i wpychali do bezzębnych buź.<br>A czas wciąż kręcił w oczach Belowskiego młyńskie koła. Odrzucał ich jeszcze dalej. W szczelinie podziemi Zygmunt ujrzał dziesięcioro berbeciów! Różowiutkich, pulchnych bobasków, mozolnie wyzwalających się z wielkich ubrań. Ciekawych samych siebie, pokoju, lampionów, wyruszających w podróż