siedem tysięcy, ale to mnie nie urządzało.<br>- Tu jest większa suma - kapitan stuknął palcem w pokwitowanie.<br>- No tak, on ściągnął jakiegoś drugiego i tamten dał mu jeszcze, o ile pamiętam, dwadzieścia cztery tysiące. Ale bardzo niechętnie. - I pan się tym zadowolił? - Oczywiście, że nie - zaprzeczył Sułek - umówiliśmy się po zakończeniu rajdu w Krakowie. Miał mi tam, jeszcze przywieźć pięćdziesiąt tysięcy. Czekałem w hotelu "Cracovia", ale nie przyjechał. Z radia dowiedziałem się, że nie żyje. Więc wróciłem do Warszawy i poszedłem do tej spółdzielni. To wszystko.<br>- Był pan sam? <page nr=184><br>- W spółdzielni? Tak.<br>- Nie, w Zakopanem, u Gorczycy.<br>- Nie, byłem ze wspólnikiem. - Może