pawia na podłogę, obryzgując granatowy sweterek nauczycielki. Klasa parsknęła śmiechem, Żmija jednak zachowała zimną krew, otarła ubranie chusteczką i z właściwym sobie podejściem naturalisty poddała ją próbie węchu.<br>- Ach, więc to ma być ta żółć, którą rzygał Fanfara! - Tak brzmiało nazwisko Kazia. - Teraz już wszystko jasne! W tej klasie od rana pije się alkohol! No no, nie ujdzie wam to płazem! A teraz: biegiem po szmatę i zmywać mi to wszystko!<br>Do końca dnia zwycięsko wytrzymał tylko Byś. Czy jednak, rzeczywiście, zwycięsko? Przez cały czas wyraźnie był lekko zamroczony, chodził jak błędny, a przede wszystkim, otrzymał aż pięć dwój, z wszystkich