Starał się ich zrozumieć i to, że był "za dobry", w połączeniu z jego niechęcią do kart i hałaśliwości odstręczało sąsiadów równych mu stanem. Wymawiali jego nazwisko i wzruszali ramionami, nie umiejąc mu postawić jakich wyraźnych zarzutów. Każdego, kto przyjeżdał, pan Surkont przyjmował świadcząc mu grzeczności zupełnie nie dostosowane do rangi i stanowiska. Wiadomo że inaczej trzeba odnosić się do szlachcica, Żyda i chłopa, a on tę zasadę obchodził nawet wobec strasznego Chaima. <br> Co kilka tygodni Chaim zjawiał się na swojej bryce i, z biczem w ręku, w czarnym kaftanie, z bufami spodni opadającymi na cholewy, wkraczał na do domu. Broda