ktoś. W holu dzień i noc urzędowali radziści. Rozstawili swoje akcesoria na wiklinowym stole, zajęli stołki i fotele, w słuchawkach wykrzykiwali bez końca dziwaczne nazwy ptaków, zwierząt i roślin albo nazwy rzek. Ciągle kłopotali się o zrywaną łączność, coś meldowali, notowali. Łączność zrywała się często, radziści mieli moc pracy. W saloniku i we wszystkich pokojach spali oficerowie piloci, oficerowie strzelcy, w salonie pokotem mechanicy. Każdy z pilotów myśliwców, był to pułk lotnictwa myśliwskiego, miał przydzielonego własnego mechanika, z którym łączyła go widoczna zażyłość. Mechanicy jak niańki dbali o maszyny, piloci nawet nie sprawdzali ich poczynań. Byli to przeważnie bardzo młodzi ludzie