miast dowiadywały się, że był, ale już go nie ma, bo został przewieziony do następnego miejsca odosobnienia. W ten sposób lista "osiągnięć" w dziedzinie oszukiwania naiwnych zyskała rozmiar kilkutomowy. Z treści kolejnych akt wynikało, że Jerzy Z. podawał się za właściciela dużej firmy reklamowej, bądź firmy elektronicznej, bywał też właścicielem salonu samochodowego, ale chodził pieszo, bo właśnie swój samochód z kierowcą wysłał "w trasę".<br>Regularnie mieszkał w hotelach, nie płacąc oczywiście należności, wobec czego w pewnym prywatnym hotelu panienka z recepcji poszła w niezłą torbę, bowiem właściciel kazał jej zapłacić za klienta, którego nie upilnowała, a także za telefony, które wykonała