krowę, starczało, żeby ogarnął ich szał. Zatłukliby nas, gdyby dopadli, rzucali kamieniami, ale myśmy uciekli. Ambasador kazał mi prowadzić. Nawet się nie obejrzał, tylko łykał głośno ślinę. Potem powiedział: "Kriszan, ty prowadziłeś, ja cię obronię, weźmiemy dobrego adwokata. Ja ci zapłacę''. Wtedy bałem się go i zgodziłem się. Potem znowu sapał i coś planował, wreszcie położył mi rękę na ramieniu: "Nie będzie sprawy. Tylko milcz i słuchaj mnie. Nie pożałujesz''.<br>- Dostałem cukierki z anyżkiem, wujku, spróbuj - wpadł Mihaly. Po gołych nogach chodziły mu światełka słoneczne, w oczach miał pełnię szczęścia. Patrzył zaskoczony na mężczyzn sposępniałych i skuloną kobietę, łokciem wspartą na