na dodatek łacińską lub wywodzącą się z łaciny. Choć miało to swój urok, nie mogłem się opędzić od myśli, że ponazywanie wszystkiego sugeruje stałość, powtarzalność, niezmienność i daje wskazówki tak dokładne jak dobra mapa sztabowa. Z moich obserwacji wynikało coś zupełnie innego. Każdy z moich podopiecznych był inny i dla ścisłości należałoby albo rozszerzyć słownictwo, albo w ogóle z niego zrezygnować. <br>Książeczka ta, niezależnie od zastrzeżeń dotyczących nazewnictwa, zrobiła na mnie ponure wrażenie. Były w niej suche opisy kształtów i miejsc, gdzie poszczególne gatunki dało się zidentyfikować, wreszcie opisy, jak należy je łowić, zalewać kwasami, alkoholami, barwnikami, zatapiać w balsamy, zamykać