rękami i nogami, jakby ich miała za dużo, jakby jej tylko przeszkadzały, to całe to wrażenie znikało, gdy zaczynała biec. No, może nie od razu. Pierwszych parę kroków brzmiało często fałszywie, a gdy poczuła na sobie czyjś wzrok, zwykle przystawała, nie mogąc oderwać się od ziemi. Ale jeśli pokonała sztywność skrępowanego ciała, po kawałku rozkołysała je i uspokoiła, świat przestawał istnieć, a Joanna cała stawała się biegiem. Żadna myśl jej nie zatrzymywała, rozpędzona nie widziała już, czy ktoś patrzy, czy nie, role się odwracały, teraz to ona mknęła, zmieniała się, skrzyła, a świat stał w miejscu. Joanna biegnąca przestawała być Joanną